W połowie stycznia wysiałam pelargonie: białe, fioletowe i mix kolorów. Wysiane w styczniu powinny zakwitnąć w czerwcu. Nasionka wykiełkowały po dwóch dniach, podlane żywą wodą. Codziennie do dziś doglądałam jak rosną. Niestety nie wszystkie nasionka wykiełkowały a finalnie zostało mi 13 sadzonek pelargonii. Dziś mamy już połowę marca, a więc moje roślinki mają już dwa miesiące.

Nowe dnoniczki zostały oznaczone, abym wiedziała, która odmiana pelargonii jest w doniczce. Białe pelargonie oznaczyłam białymi spiaczami, fioletowe – czerwonymi spinaczami a tych których kolorów nie kwitnienia nie znam, zaznaczyłam niebieskim spinaczem.
Na zdjęciu możecie zobaczyć, że z wielodoniczki przesadziłam sadzonki do pojedyńczych doniczek. Przesadzić już trzeba było, ponieważ robi się to gdy pelargonie już mają 2-3 liście własciwe. Po kilku dniach, jak roślinki troszkę się zaklimatyzują w nowych doniczkach – podleję je z niewielką ilością nawozu.

Myślę, że warto hodować pelargonie z nasion, ponieważ jest to duża oszczędność. Opakowanie nasion kosztuje około 3-4 złote, a jedna sadzonka pelargonii w sklepie ogrodniczym kosztuje około 8 zł, więc jest to oszczędne. Po za tym patrzenie jak roślinki rosną jest bezcenne 🙂 Trzeba pamiętać, że pelargonie to rośliny wieloletnie, a więc na zimę można schować je do domu, a na następny rok w styczniu można je wybudzać i poprzez cięcie można zrobić nowe sadzonki, jeśli jakaś odmiana nam się spodobała.
Zwolniły mi się miejsca w wielodoniczce, zatem zasiałam tam zioła: ogórecznik lekarski, miętę i rozmaryn – wszystko podlane żywą wodę – już nie mogę się doczekać aż wzejdą 🙂
Z pewnością podzielę się z Wami późniejszymi efektami. Sama jestem ciekawa jak wyrosną moje bakonowe ozdoby 🙂


0 komentarzy